Rinril otworzył szeroko oczy i rozejrzał się dookoła.
Rozczarowanie coraz bardziej uciskało jego niewielką czaszkę. Spoglądał właśnie
na cztery ściany, należące, może inaczej, które miały należeć tylko do niego.
Gorzka prawda była inna. Dostał uroczego, denerwującego współlokatora, o
pięknych, jasnoniebieskich loczkach i twarzy tak fałszywej, przynajmniej według
niego, że nie mógł go polubić.
-Witaj, nazywam się Kari.- Przedstawił się
uprzejmie niewysoki chłopak.
Rinril zamrugał kilka razy, spoglądając na…
Żywiołaka? Skórę posiadał błękitną, włosy również… Polegał wyłącznie na
przeczuciach, jakoś nigdy nie uczył się specjalnie ras, ani… Niczego innego.
Nigdzie mu się nie śpieszyło. Zrobił głupią minę i odchrząknął.
-Rinril.- Przedstawił się i podał rękę nowopoznanemu
koledze. Powtórnie rozejrzał się po pokoju. Pomieszczenie było niewielkie. Na
środku ustawiono dwa łóżka, zakryte kraciastym kocem, w rogu stał niewielki
stolik, a koło niego dwa krzesła, niedaleko stamtąd była szafka. Elf westchnął,
przeznaczona pewnie na tony książek, które będzie musiał przeczytać przez te
sześć, strasznych lat.
-Jesteś na pierwszym roku?- Zapytał uprzejmie
niebieskowłosy.- Nie widziałem cię wcześniej na spotkaniu…
Rinril przez chwilę zastanawiał się, co
odpowiedzieć. Korciło go, by kazać mu się wynosić, ale ugryzł się w język. To
miał być jego pokój! Spojrzał na uśmiechniętą od ucha, do ucha twarz
współlokatora. Bezczelny, fałszywy pasożyt bez pohamowań!
-Nie wiem, czemu…- Odparł, siląc się na
delikatny uśmiech.- Do zobaczenia.- Szepnął jeszcze i pospiesznym krokiem
ruszył w kierunku wyjścia. Stanął na korytarzu z głupią miną. Musiał znaleźć
Remiego, by mu się wyżalić…
-Nie przesadzaj.- Śmiał się rudzielec,
spoglądając na oburzoną twarzyczkę najlepszego przyjaciela. Jasnowłosy
opowiadał o współlokatorze, jak o klątwie.- Przecież ja też będę miał
współlokatora.- Zamrugał znacząco.- Nie będą mieli z nami łatwo.- Zaśmiał się,
a Rinril zmarszczył zabawnie brwi.
-Nie rozumiem.- Szepnął, jakby do siebie.
-Może jakiś niewinny żarcik na powitanie?-
Zapytał Luck, przybliżając się nieznacznie do zielonookiego. Ten westchnął, zawahał się.
-Ja… Może nie dzisiaj, już i tak.- Tłumaczył
się.- Mamy już kłopoty.- Powiedział, odwracając wzrok. Wiedział, że przyjaciel
zacznie się z niego śmiać.
-Panienka z ciebie.- Stwierdził Remi, udając
zawiedzionego.
-Nie jestem panienką!- Krzyknął oburzony Rinril
i wstał.- Przestań do mnie mówić, jakbym zawsze był gorszy!- Dodał rozżalony.-
Jesteś okropny!
Luck uśmiechnął się psotnie i zamrugał
znacząco. Przez chwilę spoglądał na chłopca z iskrzącą się w oczach zachętą. Jasnowłosy
westchnął przeciągle.
-Dobra.- Zgodził się, przewracając oczami.- Ale
tylko raz…
Musiał ulec…
Chłopcy śmiali się głośno, wlewając magiczny,
czerwony barwnik do mydła, szamponu, oraz balsamu Kariego. Substancja
przebarwiała się dopiero po jakimś czasie. Jako, że był to dopiero ich pierwszy
dzień w szkole, darowali sobie poważniejsze rozboje, żeby przypadkiem nie
narobić sobie od razu kłopotów. Zbliżała się cisza nocna, tym samym, współlokator
Rinrila niedługo powinien iść do kąpieli. Rosalle uśmiechnął się jeszcze
szerzej, już widział minę chłopaka. Usłyszeli nacisk klamki i szybko wybiegli z
toalety. Rinril, dla zbicia podejrzeń zaczął gwizdać, a poplamione barwnikiem
ręce schował za siebie. Remi uderzył go delikatnie łokciem, by przestał.
Niebieskowłosy spojrzał na nich dziwnie i zgodnie z ich podejrzeniami, wszedł
do łazienki.
Usłyszeli przesycony przerażeniem wrzask, kilka
chwil później ujrzeli krwistoczerwonego Kariego w ręczniku. Nie hamowali
śmiechu, padli na ziemie i chichotali aż do bólu… Kolorowy współlokator
narzucił na siebie szlafrok i spoglądając z wyrzutem na chłopców, wybiegł. Remi
był zadowolony, żywiołak zapamięta, że nie wolno podskakiwać! Rinril westchnął,
uśmiechając się leciutko, potem spuścił troszkę wzrok. Nie chciał sprawić
przykrości Kariemu, myślał, że będzie to wyglądało inaczej, jednak teraz nie
wydawało mu się to zabawne…
-RINRIL ROSALLE WZYWANY DO SEKRETARIATU.-
Zahuczało w głowie młodego elfa, leżącego rano w łóżku. Westchnął
cierpienniczo. Wydało się?
Akademik oraz samą Uczelnię dzieliły metry,
były zaraz koło siebie, między nimi wciśnięto niewielki dziedziniec. Tam z
kolei poustawiano rzeźby założycieli, nauczycieli, dyrektorów, uczniów i
wszystkiego, czego się jeszcze dało, w tym podobizny Króla krainy,
najpotężniejszych stworzeń i oczywiście, nie obeszłoby się bez wykłutego w
skale regulaminu, zawierającego ponad trzysta podpunktów.
-Spory głaz.- Skwitował Rinril, podążający do
gabinetu drugi raz, od kiedy tu przyjechał. Szybko przemierzał korytarze, chcąc
mieć już karę za sobą. Był zły na Remiego, że tylko jemu się dostanie, a
Rudzielcowi wyjdzie to na sucho. Przemierzał bezkresne, nudne korytarze, aż w
końcu westchnął, stając przed swoim celem. Zapukał grzecznie do drzwi
sekretariatu.
-Proszę za chwilę!- Usłyszał donośny, męski
głos, któremu trudno było się sprzeciwić.
Usiadł grzecznie na ławeczce obok drzwi. Tak
mijały sekundy, minuty. W sumie upłynęło ich dwadzieścia, kiedy zaczął obgryzać
paznokcie z nudów. Wtedy z gabinetu wydostała się pewna męska, młoda sylwetka,
która przyprawiła młodziutkiego elfa o błogostan. Chłopiec otworzył z podziwu
usta, w których dalej tkwił maltretowany, jak dotąd, palec. Czuł się
zahipnotyzowany mężczyzną, którego ujrzał. Osobnik był wysoki, o ciężkiej kości
i mocnej muskulaturze, jednak przy tym jego ciało zostawało młodzieńczo smukłe
i sprężyste. Czarna, matowa tkanina opinała się na zniewalającym torsie,
kontrastując z niemal białą cerą, przy okazji wywołując ślinotok u elfa. Rysy
twarzy mężczyzny były niesamowicie mocne i ostre. Szczęka o kształcie kowadła i
wystające kości policzkowe współgrały z dobrze zarysowanymi, wygiętymi nieco w
górę brwiami, stanowiącymi oprawę dla dwojga szarych, mocno zaokrąglonych oczu.
Lekko pofalowane, niesforne kosmyki włosów sięgały połowy muskularnej szyi, a
ich złoty kolor był jakby zimny i wyprany z koloru. Rosalle przełknął głośno
ślinę, gdy mężczyzna go minął. Wzrok tego stworzenia miał w sobie cos
niebezpiecznego, co przyciągało młodziutkiego chłopca.
-Proszę do środka, panie Rosalle.- Rzekł
dyrektor, karcącym głosem. Elf pokręcił głową i otrzeźwiał, wszedł posłusznie
do gabinetu, dalej mając w myślach ową istotę.
Moje kochane, najbardziej urocze,
najpiękniejsze skarby na świecie, przepraszam, jeśli zwątpiliście w kontynuację
tego bloga. Absolutnie, jeśli tak się stało, nie macie racji. Zrobię wszystko,
by kolejne części były jak najszybciej, jednak nic nie obiecuję, jako, że na
drugim blogu rozpoczęłam część, z którą chcę jak najszybciej się uporać,
zajmuje mi to sporo czasu. Bez obaw, zakazane czary są w mojej pamięci i na
pewno ich nie zostawię, to mogę wam obiecać. Miłego dnia i cierpliwości
Jeeej tym razem nie mam się czego czepić ;3 oby tak dalej bo blogasek fajny ;D
OdpowiedzUsuń