piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 11 - "Martwy Rynek"


Wyglądał jak duch. Podkrążone oczy opowiadały o źle przespanej nocy. Bez przerwy śnił mu się ten las. Nienawidził Darksa, po prostu go nie znosił! Za każdym razem, gdy tylko pomyślał o mężczyźnie, chciało mu się płakać. Jak mógł zostawić go samego w środku lasu?! Jeszcze w nocy! Postanowił, że nie pójdzie dzisiaj na zajęcia. Źle się czuł. Musiał iść jednak do pielęgniarki po zwolnienie. Dlatego ubrał się i wyszedł z pokoju. Nie do końca wiedział, gdzie znajduje się jej gabinet. Miał przed sobą poszukiwania. Chodził od drzwi do drzwi, mając nadzieję, że któreś w końcu okażą się właściwe. Przełknął ślinę, gdy zobaczył na korytarzu księcia. Ten również spojrzał na niego. Elf natychmiastowo zawrócił z zamiarem odmaszerowania. Nie przeszedł kilku kroków, a ktoś złapał go i stanął przed nim. Był to oczywiście Darks. Stał z założonymi rękami, spoglądając z góry na podopiecznego.

-Dokąd to?- Zapytał, jak zwykle, uśmiechając się podle.

-Nieważne.- Prychnął chłopiec i miał zamiar odejść, jednak stanowczy chwyt upiora skutecznie mu to uniemożliwił.

-Nie dąsaj się.- Szepnął mężczyzna.- Gdybym wiedział, że jesteś taki strachliwy, nie zostawiłbym cię tam.- Zaśmiał się.

-Moja postawa zasugerowała coś innego?!- Oburzył się elf  i szarpnął, by starszy go puścił.- Chcę innego opiekuna…

Lejn uśmiechnął się dziwnie i pogłaskał wzburzonego elfa po miękkich włoskach.

-Jesteś słodki.- Uznał.- Dokąd idziesz?- Ponowił pytanie.

-Do pielęgniarki.- Odparł ze zrezygnowaniem elf. Poddał się. Dotyk upiora był tak przyjemny, że nie mógł mu odmawiać. Książę pociągnął chłopca w tylko sobie znanym kierunku.

 

Jak się okazało chwilę później, był to kierunek do gabinetu pielęgniarki. Miła kobieta oczywiście napisała mu zwolnienie, ale zarzekła się, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy przychodzi do niej bez wyraźnego powodu. Wyszedł z lekkim uśmiechem na twarzy. Zarumienił się, gdy zobaczył, że upiór opiera się o ścianę przy wyjściu.

-Bądź u mnie o piętnastej.- Rzekł chłodno książę i po prostu odszedł.

Rosalle spojrzał na oddalającą się sylwetkę. Po głębokim namyślę uznał, że Darks wcale nie był taki straszny, jak wszyscy mówili. A incydent w lesie sprawił, że bał się go dużo mniej.

 

Remi wpadł do pokoju Rosalle jak piorun. Spojrzał cały rozanielony na śpiącego przyjaciela. Niewiele myśląc, rzucił się na jego łóżko z radosnym okrzykiem. Rinril jęknął z bólu.

-Wstawaj! Idziemy do miasta!- Oznajmił.

-Remi.- Jęknął blondynek.- Złaź ze mnie.- Gdy rudzielec spełnił prośbę, chłopiec zaczął masować obolałą kostkę. Zacisnął powieki.- Czego chcesz?

-Już mówiłem, idziemy do miasta.- Uśmiechnął się Luck.- Ubieraj się, nie prześpisz całego dnia.

-Całego dnia?- Mruknął sennie blondynek. Podniósł się jak oparzony.- Która godzina?- Zapytał pospiesznie.

-Za kwadrans szesnasta.- Odparł Remi, wygrzebując z szafy ubrania dla przyjaciela.

-Dochodzi szesnasta?!- Wrzasnął i wyskoczył z łóżka. Momentalnie przypomniały mu się słowa opiekuna, który kazał mu się zjawić w swoim pokoju kilka ładnych chwil temu.- Muszę iść!

-Dokąd?- Zdziwił się rudzielec i rzucił w Rosalle jakąś częścią garderoby.

Młodzik zaczął się pospiesznie ubierać.

-Mam dodatkowe lekcje.- Wyjaśnił zestresowany.

-Olej to.- Zaśmiał się drugi.

-Nie mogę.- Odparł Rinril, szykując się do wyjścia.- Zobaczymy się później!- Krzyknął, zatrzaskując za sobą drzwi.

Biegł. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się przejmował, ale biegł. Miał jakieś dziwne wrażenie, że upiór się na niego zdenerwuje. Zwolnił tępa. Chwila, chwila… Przecież to on się dąsał!

 

Po spokojnym spacerku i wdrapaniu się na ostatnie piętro przeciwległego budynku akademickiego, stanął przed drzwiami Darksa. Zapukał cicho. Czekał chwilę, aż drzwi się otworzą. Darks ukazał się w ich progu i spojrzał wyczekująco na elfa.

-Godzina spóźnienia.- Rzekł, nie wpuszczając chłopca do środka.

-I co z tego?- Zapytał elf, wolny od skruchy.

-Posłuchaj, maleńki.- Zaczął chłodno upiór.- Nie robisz mi łaski. Jeśli nie chcesz, nie będę cię uczył. To tylko twój problem.- Skończył i zamknął młodzikowi drzwi przed nosem.

Rinril stał przez chwilę przed drzwiami, intensywnie nad czymś rozmyślając. Nie tak wyobrażał sobie przebieg tego spotkania. Znowu przegrał. Zapukał do drzwi po raz kolejny.

-Jeszcze tutaj jesteś?- Zakpił upiór.

-Przepraszam.- Szepnął skruszonym głosem elf.

Książę uśmiechnął się wrednie i wpuścił podopiecznego do pokoju. Rosalle zauważył, że to miejsce wyposażone zostało w całą masę udogodnień, których jego pokój nie posiadał. Rozejrzał się dookoła. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć duży, okrągły stół otoczony krzesłami, jakiś wzorzysty dywan, masę fantazyjnie pofalowanych zasłon, kilka kredensów i regał z masą książek i dwie pary drzwi, nie wliczając wejściowych. Łóżka nie dojrzał, co oznaczało, że sypialnia była w innym pomieszczeniu. Elf poczerwieniał ze złości. Sam miał tylko małą klitkę!

-Mieszkasz z kimś?- Zapytał cicho.

-Nie.- Usłyszał krótką odpowiedz.

Po raz kolejny fala zazdrości zalała młodego elfa. Upiór usiadł przy okrągłym, drewnianym stole, biorąc wcześniej z półki jakiś podręcznik.

-Siadaj.- Zwrócił się do Rosalle. Gdy elf wykonał polecenie, kontynuował.- Powiedz mi, co to jest?- Wskazał na grubą księgę.

-Podręcznik.

-Zgadza się.- Uśmiechnął się książę.- Od teraz się z nim nie rozstajesz. Masz dwa tygodnie na opanowanie wiedzy z wszystkich tych działów.

-Dwa tygodnie?- Jęknął chłopiec.

-Rozumiem, że nie potrzebujesz tyle czasu?- Sarknął upiór.- Nie jęcz, to same podstawy. Kiedy to opanujesz, będę mógł wprowadzić cię w bardziej skomplikowane tematy.- Oznajmił, uśmiechając się przebiegle.- Do niczego cię nie zmuszam, ale ostrzegam, dopóki nie opanujesz tego materiału, nawet nie kiwnę przy tobie palcem.

-Ale tego jest tak dużo…

-Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego nie potrafisz się niczego nauczyć?- Zapytał Darks, mierząc młodzika pobłażliwym wzrokiem.

Chłopak milczał.

-Dokładnie dlatego, że niczego nie da się zbudować bez mocnych fundamentów. Dzięki wiedzy, zawartej w tej książce, szybko nadrobisz zaległości.

-Dopóki tego nie przeczytam, mam nie przychodzić?- Szepnął Rosalle, intensywnie wpatrując się w swoje paznokcie. Od dzieciństwa nie mógł się oduczyć obgryzania ich.

-Możesz pomarzyć.- Zaśmiał się Lejn.- Zajęcia praktyczne w sobotę, a teraz sprawdzę poziom twojej najpewniej znikomej wiedzy.

-Sugerujesz, że jestem głupi?!- Oburzył się Rosalle.

-Skądże. Sugeruję, że niedouczony.- Zakpił mężczyzna, wstając od stołu. Oparł się o krzesło, na którym siedział chłopiec. Uniósł jego podbródek do góry, by ten na niego spojrzał.- Gwarantuję ci, że kiedy z tobą skończę, będziesz wyedukowany nie tylko w tej dziedzinie.- Zerknął na niego znacząco.

Rosalle nie do końca wiedział, o co chodziło Darksowi z tymi dziedzinami, ale mimowolnie się zarumienił. Upiór zachichotał, widząc zdezorientowanie na twarzy młodzika.

-Dobrze, przejdźmy do rzeczy…

 

Minął tydzień od pamiętnego spotkania z opiekunem. Dzień w dzień czytał podręcznik, który okazał się być dość łatwy. Były to naprawdę podstawowe, nieskomplikowane rzeczy, o których mimo to, Rosalle nie miał wcześniej pojęcia. Sam się dziwił, jak to wszystko łatwo wchodziło mu do głowy. Był już w połowie, może nawet trochę dalej i zaczął wierzyć, że uda mu się to przeczytać w całości. Tak, jak mówił upiór, sprawdził jego wiedzę i faktycznie jej zakres okazał się dość wąski. Remi zrobił się jakiś pochmurny, gdyż Rosalle nie miał dla niego zbyt dużo czasu. W końcu ciężko pracował, by poprawić oceny. W towarzystwie księcia dalej czul się trochę niepewnie, głównie dla tego, że mężczyzna bez przerwy mu się przyglądał i kpił sobie z niego, ale skutecznie to maskował.  Zaczął mieć kompleks niższości przy pewnym siebie upiorze. Na korytarzach książę nie zwracał na niego specjalnej uwagi, czasem jedynie posłał mu złośliwy uśmieszek. Miał wrażenie, że on i jego towarzysze bez przerwy się z niego śmieją, dlatego unikał ich jak ognia. Zajęcia praktyczne miał tylko raz i nie zamierzał więcej wracać na łąki. Opiekun okazał się bardzo ostry, kazał mu ćwiczyć, aż padnie. Zajęć teoretycznych wcale nie miał, także z Darksem widział się tylko raz. Ogólnie rzecz biorąc, nie wykazywał nim specjalnego zainteresowania. W szkole dudniło od plotek o zaginionej uczennicy, nauczyciele zapewnili jednak, że została ona po prostu wypisana. Jak wiadomo, uczniowie lubili czasem podkolorować fakty. Po opanowaniu dzisiejszego materiału, elf zaczął szykować się do wyjścia. Obiecał Remiemu, że pójdą razem się rozluźnić. Przez odprężenie rozumiał oczywiście podróż w strony błogiej nietrzeźwości. Uśmiechnął się do lustra, uznając swój wygląd za stosowny do sytuacji. Założył krótkie, dość luźne, czarne spodenki i tego samego koloru podkoszulek na ramiączkach. W tamtej kulturze chłopiec ubrany w coś takiego nie był dziwnym zjawiskiem. Elf nie był ani wysoki, ani umięśniony, ani męski, więc mógł się chociaż pochwalić delikatną, zgrabną figurą. Remi wpadł do jego pokoju i uśmiechnął się wesoło. Sam wyglądał dość wyzywająco, Rosalle zaczerwienił się, widząc, że przyjaciel ma całe nagie plecy i ledwo zakryte pośladki.

-Ładnie wyglądasz.- Skomplementował rudzielec.- Gotowy?

Blondynek kiwnął głową na zgodę i ruszyli. W mieście było mnóstwo miejsc stworzonych tylko i wyłącznie do zabawy. Luck postanowił, że zwiedzi je wszystkie jeszcze tego roku, oczywiście zamierzał ciągać za sobą mniejszego elfa.

 

Mijali uliczkę za uliczką, gdyż żadne z dotychczasowo miniętych miejsc nie odpowiadało Luckowi. Szukał na dziś czegoś wyjątkowego, co zapadłoby mu w pamięci nawet po wypiciu niezmierzonych ilości alkoholu. Stanęli przed drzwiami jakiegoś lokalu. Remi uśmiechnął się triumfalnie.

-Wchodzimy.- Zdecydował. Słyszał o tym miejscu już bardzo dużo. Szybko zdołał się zorientować, co na Varloht odwiedzić, a co spokojnie omijać. Ów bar nosił wdzięczną nazwę „Martwy Rynek” i był prawdziwą perełką wśród melin. Chłopcy weszli do środka, Remi pewnie, Rosalle świecąc wielkimi oczami na wszystkie strony. Te właśnie ślepia spostrzegły najpierw kurtynę z dymu papierosowego, mimowolnie zaczerwieniły się i zaczęły łzawić. Rolę oślepionego przyjaciela przejął Luck, który sondował wzrokiem barmanów. Same upiory i jeden wampir. Wśród gości, których było naprawdę dużo, największą grupę stanowiły stworzenia plugawe, nieliczną elfy, aniołów w ogóle nie było. Panował gwar, stworzenia śmiały się, krzyczały, obściskiwały i robiły jeszcze wiele innych, nieprzykładanych rzeczy. Rudzielec pociągnął Rinrila do baru i zagadnął sprzedawcę.

-Przepraszam, może mi pan coś polecić?- Puścił oczko przystojnemu, białowłosemu wampirowi.

Barman odpowiedział lub lubieżnym uśmiechem i nachylił się nad blatem.

-Dolina Rozkoszy?- Zaproponował, oblizując usta, przesuwając językiem po ostrych kłach.

Rinril właśnie wyobraził sobie, jak ten zboczeniec wbija swoje zębiska w krtań Remiego i wysysa z niego całą krew. Zbladł i odwrócił się od mężczyzny, by tylko nie zwrócił na niego uwagi.

-Pewnie.- Zgodził się Luck, zadowolony z podejścia wampira. Patrzył przez chwile, jak białowłosy umiejętnie miesza różne trunki, po czym zapytał.- Ile się należy?

-Na mój koszt.- Uśmiechnął się wampir, jednak pochylił się nad nim i wyszeptał coś do uszka.

Rudzielec zachichotał i wpisał coś na karteczce, którą podał mu krwiopijca. Wymienili jeszcze przelotne spojrzenia i wtedy Luck odszedł do jakiegoś stolika, którego nie dało się zobaczyć, siedząc przy barku. Rosalle poszedł za nim i usiadł.

-Co ty mu dałeś?- Zapytał zaciekawiony i lekko zmartwiony.

-Mój adres.- Uśmiechnął się promiennie Remi.

-Zwariowałeś?!- Przestraszył się przyjaciel.- A jeśli to psychopata? Chce z ciebie wypić krew!

Luck zaśmiał się głośno.

-Nie krzycz.- Odparł i podsunął mu drinka pod nos.- Pij, nie cierpię Doliny Rozkoszy.

 

Od DOCENIONEGO Autora:

Koniec rozdziału jedenastego. Dziękuję, że niektórzy zmotywowali się na tyle, żeby coś napisać, to dużo dla mnie znaczy. Jak wiadomo, zaczynają się wakacje, może odrobinę przyspieszę z produkcją. Jakieś urocze stworzenie zapytało mnie, jak tam poprawki, na co odpowiem „Źle”. Widzę się z nauczycielką polskiego w sierpniu, zrezygnowałam z poprawy, gdyż niesamowicie nie chciało mi się nic robić. Dobra, skarby, miłego dnia i równie miłych wakacji.

5 komentarzy:

  1. Tutaj było już lepiej, ponieważ bez długich opisów. Lubię je, ale nie aż, żeby ciągnely się przez dwa rozdziały.
    Ten elfik jest taki uroczy.

    "-Sugerujesz, że jestem głupi?!- Oburzył się Rosalle.

    -Skądże. Sugeruję, że niedouczony.- Zakpił mężczyzna, wstając od stołu. Oparł się o krzesło, na którym siedział chłopiec. Uniósł jego podbródek do góry, by ten na niego spojrzał.- Gwarantuję ci, że kiedy z tobą skończę, będziesz wyedukowany nie tylko w tej dziedzinie.- Zerknął na niego znacząco"

    Hah, tutaj się nieźle ubawilam :-]
    A kiedy pojawi się coś na czas-lodu? :-]

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział jest cudowny, Rosalle wziął się za naukę podstaw i jak widać zaczyna mu to jakoś powoli iść... Przy fragmencie kiedy książę mówi do Rosalle, że kiedy z nim skończy to będzie wyedukowany nie tylko w tej dziedzinie... to się nieźle uśmiałam...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale będzie się dzialo! Już od poczatku bylo wiadome, ze lepiej nie zaczynac z Lejnem. Beda gwalty, bicie? Oczywiście w jako tako przyzwoitych granicach..

    Pozdrawiam, Izabela.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z moich ulubionych rozdziałów jak na razie. Akcja się rozwija i to mnie cieszy najbardzie. W rozdziale nie zmieniła bym niczeg, wszyatko przypadło mi do gustu. Jestem ciekawa jak potoczy się akcja dalej :D . Szkoda że nie udało ci się z polskiego no ale zdarza się :-). Ja ledwo zdałm z niemieckiego xD. I nakoniec życze dużo weny ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. (Elf nie był ani wysoki, ani umięśniony, ani męski, więc mógł się chociaż pochwalić delikatną, zgrabną figurą.) - Hahaha, słodkie jest to zdanie :-*
    Elfik jest taki kochany i bezbronny. Co prawda nie lubie gdy ktoś starszy i wiekszy znęca się nad mniejszymi i młodyszymi ale trochę pikanterii nie powinno zabraknac :*
    Elżbieta.

    OdpowiedzUsuń