Młody Rosalle gubił się nie tyle w
korytarzach, jak we własnych myślach. Czekała go pierwsza lekcja, zaczynała się
za pięć krótkich minut, a chłopiec nie miał pojęcia, gdzie powinien iść. Zgubił
plan kilka chwil po jego otrzymaniu i nic z niego nie zapamiętał. Nie znał
jeszcze nikogo ze swojej klasy, więc nie miał, jak spytać, a współlokator nie
chciał z nim rozmawiać. Zaglądał do wszystkich pomieszczeń po kolei i pytał
nauczycieli, która grupa będzie miała tam lekcje. Spanikował, gdy zadzwonił dzwonek,
obwieszczając rozpoczęcie zajęć. Nie chciał żadnych kłopotów, a już szczególnie
na samym początku. Pisnął, gdy ktoś pociągnął go mocno za rękę, jak się
okazało, był to Luck z niezbyt przyjemną miną . Bez słowa wepchnął chłopca za
jakieś drzwi, a jego dalsze poczytania były kompletną zagadką do Rosalle, gdyż
wrota zatrzasnęły się za nim z hukiem. Odrzucił się w drugą stronę i zobaczył
kilkanaście par oczu, spoglądających na niego z jawnym zaciekawieniem, wśród
nich były bursztynowe ślepia Kariego, lecz one wyrażały raczej irytacje, niż
zaintrygowanie.
-Przepraszam za spóźnienie.- Szepnął
cichutko, spoglądając niewinnie na starszego mężczyznę, stojącego przy tablicy.
Nauczyciel nie wyglądał na zadowolonego, siwe brwi wygięły się w złości.
-Zajmij miejsce, proszę.- Rzekł sucho.
Rinril, jak na komendę, podreptał do
jednej z niewielu wolnych ławeczek i usiadł. Ciekawe na jakich był teraz
zajęciach? Nieważne. Siedział cicho jak trusia do końca lekcji.
Jak się później okazało, pierwsza
poniedziałkowa godzina przeznaczona zastała na zajęcia o nazwie „Alchemia”. Można
się było domyślić, że ta dziedzina wybitnie nie spodobała się młodemu Rosalle.
Jeszcze nie zdążył sobie nagrabić, nie przeszli do zajęć praktycznych. W
przerwie zdążył odpisać plan od miłych kolegów, przez resztę czasu patrzył
wrednie na Kariego, który okazał się istnym geniuszem. Odpowiadał na każde pytanie
nauczyciela, nie rozmawiał i co jeszcze dziwniejsze, wszystko rozumiał. To było
wręcz niemożliwe! Absurd.
-Nawet się nie uczesałeś, baranie.- Usłyszał
złośliwą uwagę. Spojrzał na bezczelną osobę, która śmiała obrazić jego fryzurę
i westchnął cichutko. To tylko Luck.
-Co z tego?- Warknął nieprzyjemnie
jasnowłosy i odwrócił wzrok.- Nic nie rozumiem! Ja się tutaj nie nadaję!-
Poskarżył się przyjacielowi.
Rudzielec wywrócił oczami i ukucnął nad
chłopcem.
-Nauczysz się, masz czas.- Szepnął,
powstrzymując śmiech. Rosalle szybko tracił motywację, o ile miał ją na
początku. Stawało się to nawet zabawne.- Trzymaj się, spotkamy się po lekcjach,
pomogę ci.- Pocieszył. Co prawda, był złośliwym manipulatorem, ale nie
zostawiłby kolegi w potrzebie, znali się
praktycznie od zawsze. Zawsze pakował Rinrila w tarapaty, potem go z nich
wyciągał.
-Nie mogę, mam dyżur w bibliotece.-
Jęknął z wyrzutem.- Przez ciebie!- Krzyknął jeszcze w stronę odchodzącego
Lucka. Usłyszał tylko stłumiony przez szkolny gwar bezczelny chichot.
Nic mu się tutaj nie podobało. Korytarz
wyglądał jak wyjęty z balu kostiumowego. Kolorowe mundurki przeplatały się
między sobą. Rosalle doszedł do wniosku, że gdyby zmieszać wszystkie te kolory
wyszłoby coś w charakterze wody ściekowej.
Oczy młodego elfa zaiskrzyły radośnie i
powiększyły się co najmniej podwójnie. Chłopiec z zaciekawieniem obserwował
spiralne schody, prowadzące na trzecie piętro, na których wygodnie rozłożył się
ten cudowny mężczyzna, o którym Rinril nie potrafił przestać myśleć, w
towarzystwie kilku innych osobników. Zdążył zauważyć, że nie tylko jego
intrygowała ta istota. Większość oczu skierowana była dokładnie w tym samym
kierunku. Młodziutki elf odkrył również, że delikwent był uczniem szkoły.
Mundurek ledwo wystawał zza czarnej peleryny, jaką miał na sobie, ale dało się
go dostrzec. Co więcej, miał czarny kolor, a to znaczyło, że należał do
Varharu. Wstał i zaczepił przechodzącą, młodą dziewczynę.
-Wiesz, kto to jest?- Zapytał z wręcz
niepokojącym entuzjazmem.
Istotka spojrzała na niego dziwnie i
zerknęła w wyznaczonym kierunku. W jej oczach jakby mignęła obawa.
-Ten w środku?- Upewniła się i
kontynuowała, gdy chłopiec się zgodził.- Książę upiorów. Lepiej się do niego
nie zbliżaj…
Elfiątko zmarszczyło brwi w
niezrozumieniu.
-Dlaczego?- Spytał niepewnie.
-Mówią, że jest niebezpieczny.-
Szepnęła mu do ucha, jakby bojąc się, że ktoś usłyszy.- On i ci mężczyźni, z
którymi się trzyma…
Kolejny wieczór spędzony na sortowaniu
książek, wycieraniu okładek z prochu i myśleniu o niczym do końca wykończył
nierozgarniętego elfa. Młodzik zaczął się zastanawiać, czy przeżyje na tej
przeklętej uczelni dłużej niż tydzień…
Bidulek, strasznie zagubiony w tej Akademii. Co on tam właściwie będzie robił? Musi mieć przecież jakiś talent, który mógłby rozwijać bo nam się całkiem załamie. Rinrila w jakiś dziwny sposób zawsze ciągnie do kłopotów. Po jakie licho pcha się przed sam nos tego księcia upiorów.Jeszcze będą z tego problemy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się przeniosłaś i kontynuujesz pisanie. Wpisałam cię na swoją listę i na pewno będę odwiedzać. Polubiłam twojego niemądrego elfa. Miej litość i wyłącz weryfikację obrazkową, daj na anonimowych komentatorów.