sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 5 - "Książę Upiorów"


Młody Rosalle gubił się nie tyle w korytarzach, jak we własnych myślach. Czekała go pierwsza lekcja, zaczynała się za pięć krótkich minut, a chłopiec nie miał pojęcia, gdzie powinien iść. Zgubił plan kilka chwil po jego otrzymaniu i nic z niego nie zapamiętał. Nie znał jeszcze nikogo ze swojej klasy, więc nie miał, jak spytać, a współlokator nie chciał z nim rozmawiać. Zaglądał do wszystkich pomieszczeń po kolei i pytał nauczycieli, która grupa będzie miała tam lekcje. Spanikował, gdy zadzwonił dzwonek, obwieszczając rozpoczęcie zajęć. Nie chciał żadnych kłopotów, a już szczególnie na samym początku. Pisnął, gdy ktoś pociągnął go mocno za rękę, jak się okazało, był to Luck z niezbyt przyjemną miną . Bez słowa wepchnął chłopca za jakieś drzwi, a jego dalsze poczytania były kompletną zagadką do Rosalle, gdyż wrota zatrzasnęły się za nim z hukiem. Odrzucił się w drugą stronę i zobaczył kilkanaście par oczu, spoglądających na niego z jawnym zaciekawieniem, wśród nich były bursztynowe ślepia Kariego, lecz one wyrażały raczej irytacje, niż zaintrygowanie.

-Przepraszam za spóźnienie.- Szepnął cichutko, spoglądając niewinnie na starszego mężczyznę, stojącego przy tablicy. Nauczyciel nie wyglądał na zadowolonego, siwe brwi wygięły się w złości.

-Zajmij miejsce, proszę.- Rzekł sucho.

Rinril, jak na komendę, podreptał do jednej z niewielu wolnych ławeczek i usiadł. Ciekawe na jakich był teraz zajęciach? Nieważne. Siedział cicho jak trusia do końca lekcji.

 

Jak się później okazało, pierwsza poniedziałkowa godzina przeznaczona zastała na zajęcia o nazwie „Alchemia”. Można się było domyślić, że ta dziedzina wybitnie nie spodobała się młodemu Rosalle. Jeszcze nie zdążył sobie nagrabić, nie przeszli do zajęć praktycznych. W przerwie zdążył odpisać plan od miłych kolegów, przez resztę czasu patrzył wrednie na Kariego, który okazał się istnym geniuszem. Odpowiadał na każde pytanie nauczyciela, nie rozmawiał i co jeszcze dziwniejsze, wszystko rozumiał. To było wręcz niemożliwe! Absurd.

-Nawet się nie uczesałeś, baranie.- Usłyszał złośliwą uwagę. Spojrzał na bezczelną osobę, która śmiała obrazić jego fryzurę i westchnął cichutko. To tylko Luck.

-Co z tego?- Warknął nieprzyjemnie jasnowłosy i odwrócił wzrok.- Nic nie rozumiem! Ja się tutaj nie nadaję!- Poskarżył się przyjacielowi.

Rudzielec wywrócił oczami i ukucnął nad chłopcem.

-Nauczysz się, masz czas.- Szepnął, powstrzymując śmiech. Rosalle szybko tracił motywację, o ile miał ją na początku. Stawało się to nawet zabawne.- Trzymaj się, spotkamy się po lekcjach, pomogę ci.- Pocieszył. Co prawda, był złośliwym manipulatorem, ale nie zostawiłby  kolegi w potrzebie, znali się praktycznie od zawsze. Zawsze pakował Rinrila w tarapaty, potem go z nich wyciągał.

-Nie mogę, mam dyżur w bibliotece.- Jęknął z wyrzutem.- Przez ciebie!- Krzyknął jeszcze w stronę odchodzącego Lucka. Usłyszał tylko stłumiony przez szkolny gwar bezczelny chichot.

Nic mu się tutaj nie podobało. Korytarz wyglądał jak wyjęty z balu kostiumowego. Kolorowe mundurki przeplatały się między sobą. Rosalle doszedł do wniosku, że gdyby zmieszać wszystkie te kolory wyszłoby coś w charakterze wody ściekowej.

 

Oczy młodego elfa zaiskrzyły radośnie i powiększyły się co najmniej podwójnie. Chłopiec z zaciekawieniem obserwował spiralne schody, prowadzące na trzecie piętro, na których wygodnie rozłożył się ten cudowny mężczyzna, o którym Rinril nie potrafił przestać myśleć, w towarzystwie kilku innych osobników. Zdążył zauważyć, że nie tylko jego intrygowała ta istota. Większość oczu skierowana była dokładnie w tym samym kierunku. Młodziutki elf odkrył również, że delikwent był uczniem szkoły. Mundurek ledwo wystawał zza czarnej peleryny, jaką miał na sobie, ale dało się go dostrzec. Co więcej, miał czarny kolor, a to znaczyło, że należał do Varharu. Wstał i zaczepił przechodzącą, młodą dziewczynę.

-Wiesz, kto to jest?- Zapytał z wręcz niepokojącym entuzjazmem.

Istotka spojrzała na niego dziwnie i zerknęła w wyznaczonym kierunku. W jej oczach jakby mignęła obawa.

-Ten w środku?- Upewniła się i kontynuowała, gdy chłopiec się zgodził.- Książę upiorów. Lepiej się do niego nie zbliżaj…

Elfiątko zmarszczyło brwi w niezrozumieniu.

-Dlaczego?- Spytał niepewnie.

-Mówią, że jest niebezpieczny.- Szepnęła mu do ucha, jakby bojąc się, że ktoś usłyszy.- On i ci mężczyźni, z którymi się trzyma…

 

Kolejny wieczór spędzony na sortowaniu książek, wycieraniu okładek z prochu i myśleniu o niczym do końca wykończył nierozgarniętego elfa. Młodzik zaczął się zastanawiać, czy przeżyje na tej przeklętej uczelni dłużej niż tydzień…

1 komentarz:

  1. Bidulek, strasznie zagubiony w tej Akademii. Co on tam właściwie będzie robił? Musi mieć przecież jakiś talent, który mógłby rozwijać bo nam się całkiem załamie. Rinrila w jakiś dziwny sposób zawsze ciągnie do kłopotów. Po jakie licho pcha się przed sam nos tego księcia upiorów.Jeszcze będą z tego problemy.
    Cieszę się, że się przeniosłaś i kontynuujesz pisanie. Wpisałam cię na swoją listę i na pewno będę odwiedzać. Polubiłam twojego niemądrego elfa. Miej litość i wyłącz weryfikację obrazkową, daj na anonimowych komentatorów.

    OdpowiedzUsuń