piątek, 8 marca 2013

Rozdział 7 - "Alchemia"

Nadszedł ranek na Varloht. Zaczęło robić się widno, zatem przechodnie nie mieli wielkich problemów z zauważeniem dwóch, zataczających się powoli, młodych elfów. Chłopcy byli ledwo przytomni. Remi nie chciał, a Rinril nie potrafił odmówić dzisiejszej nocy alkoholowi.

-Remi?- Wybełkotał niewyraźnie Rosalle, chwiejąc się przez chwile. Gdy odzyskał równowagę spojrzał na przyjaciela. Widział ich kilku, zastanawiał się, który był prawdziwy… Obraz mu się rozdwajał. Rudzielec obrócił głowę w jego stronę.

-Remi, gdzie…- Ciało młodzika przeszedł dreszcz.- Gdzie ja jestem?- Spytał z głupim uśmieszkiem.

Remi nawet nie starł się opanować euforii i zaczął głośno się śmiać.

-Nie wiem.- Odparł przez łzy śmiechu. Był taki szczęśliwy…

Jak można się było domyślić, chłopcy nie poszli tego dnia na lekcje, nawet nie wrócili do akademika.

 

-Jak to był egzamin?!- Krzyknął na wpół zdziwiony, na wpół zrozpaczony Rosalle, mierząc Kariego przerażonym wzrokiem.

-Właśnie tak.- Odparł współlokator, nie robiąc sobie nic z głupiej miny elfa.- Masz kłopoty.- Uśmiechnął się wrednie.

Rinril przeklął w myślach. Faktycznie, sytuacja nie była ciekawa, tym bardziej, że od początku semestru nie dostał ani jednej pozytywnej oceny. Opadł na łóżko zrezygnowany i jęknął żałośnie.

-Jestem głupi!- Wrzasnął, zasłaniając oczy dłonią.

Niebieskowłosy spojrzał z politowaniem na elfa. Nie mógł zaprzeczyć.

 

Alchemia. Dziedzina magii, będąca zmorą większości istot. Dla Rinrila była czymś więcej. Stanowiła jego największy koszmar, przy niej wszystko traciło sens, nawet życie stawało się monotonne i wyprane z kolorów. Tak, gdyby świat składał się z alchemii, Rosalle mógłby bez żalu popełnić samobójstwo. Nagły dźwięk dzwonka przerwał rozważania młodego elfa. Wolność!

-Panie Rosalle, prosiłabym, aby został pan po lekcji.- Rzekła łagodnie nauczycielka. Kobieta była na zastępstwie za zgryźliwego profesora, którego dopadł wirus magiczny.

 

-Co się z tobą dzieje, Rinrilu? Nie uczysz się?- Zapytała anielica, spoglądając wyrozumiale na elfa.

-Uczę się.- Odparł zdecydowanie Rosalle.

-Miałeś taki dobry wynik na egzaminach wstępnych, co się stało?- Kobieta złożyła dłonie na swoim biurku.

-Nie wiem.- Skłamał. Przecież nie mógł powiedzieć, że Remi wyczarował to cholerne drzewo.- Ja się naprawdę uczę.- Dodał pośpiesznie, widząc podejrzliwy wzrok profesorki.

-Rinrilu, proszę cię, weź się za naukę, póki nie jest za późno.

-Ale ja się uczę, pani profesor.- Powtórzył.

-Jeżeli nie zdasz kolejnej poprawy, nie zdołasz już tego nadrobić.

-Ale co ja poradzę, że nie potrafię się nauczyć?- Jęknął młodzik, patrząc na zegarek. Zostało mu już tylko pięć minut przerwy! Na litość Bogów!- Naprawdę się staram.

-Mnie interesują wyniki, Rinrilu, wyniki.- Rzekłszy to, kobieta wstała.- A póki co, twoje osiągnięcia mówią same za siebie. Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj na egzamin?

-Źle się czułem…

-U pielęgniarki się nie zjawiłeś i nie masz zwolnienia.- Zauważyła anielica. Trudno było się nie domyślić , do jakiej rasy należała. Była niemal kanonem anielskiej urody. Złociste loki, niebieskie oczy, delikatna postura i te usta, przyprawiające mężczyzn oraz kobiety o przyjemne dreszcze. Niestety, Rosalle nie mógł jej wybaczyć, że uczyła alchemii, po prostu nie potrafił.

-Nie miałem siły wstać.- Tłumaczył się. Naprawdę chciał już zakończyć tą rozmowę.

-Rinrilu, obiecaj mi, że tym razem się nauczysz. Nie chcę cię oblać.

-Dobrze, pani profesor.- Rzekł i pospiesznie uciekł z pracowni. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi i zamierzał troszkę odpocząć, niespodziewanie zabrzmiał dzwonek na lekcję. Litości…

 

-Słodki.- Zachichotał chłodno czarnowłosy wampir, spoglądając na drobnego elfa, kulącego się w rogu korytarza.

Upiór, stojący przy nim, również zerknął na chłopca. Uśmiechnął się kpiąco, poznając osobnika. Małe, wścibskie elfiątko. Ale faktycznie, urody mu nie brakowało.

-Zgadza się.- Odparł i przeniósł wzrok na pustą ścianę.

 

-Remi!- Jęknął żałośnie Rosalle, wchodząc do pokoju przyjaciela. Rudzielec spojrzał na niego dziwnie. Zobaczył łzy tlące się w jego oczach i spoważniał.

-Co się stało?- Zapytał, podchodząc do jasnowłosego. Złapał go delikatnie za drobną rączkę i pociągnął w stronę łóżka.

-Chcą mnie oblać!- Pisnął Rinril, chowając twarz w poduszkę.

-Daj spokój, wszystko będzie dobrze.- Odparł Luck, jakby od niechcenia.- Wiem, co ci poprawi humor…- Uśmiechnął się chytrze.- Powtórzymy wieczór z przedwczoraj.

-Wypchaj się!- Krzyknął wzburzony elf i zatrzasnął za sobą drzwi. Z nikąd pomocy!

I tak mijały dni…



Od Autorki:

Dwie strony ciężkiej niczym stalowa kotwica pracy. Jeszcze troszkę i obiecuje wam wyjście z tematu szkoły, lekcji i tym podobnych. Przejdziemy w przyjemniejsze strefy życia. Następny rozdział napisany, niepoprawiony, góra tydzień i go dodam, więc cierpliwości. Co jeszcze? Powoli przymierzam się do zmiany szablonów, ale idzie mi to dość ślamazarnie. Drugie opowiadanie się pisze. To by było na tyle. Dzięki i miłego dnia.

3 komentarze:

  1. Witaj,
    biedny Rinril, Remi zawsze go w coś wkopie, a sam wychodzi obronną ręką... nie mogę się doczekać co będzie dalej, Ci zwrócili uwagę na Rinrila...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Martwię się o biednego Rinrila, nie chciałabym, by wyrzucili go z Akademii. Remi jako przyjaciel jest do niczego. Czy on nie widzi, że mały ma poważne kłopoty i nie daje sobie rady.
    Wampir z upiorem zwrócili na niego uwagę, nic dobrego pewnie z tego dla elfika nie wyniknie. Polubiłam tego głuptasa i jestem ciekawa co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm. Ładnie opisane, ale, póki co, Czas Lodu jest lepszy. Zrób coś z tym, bo zaczyna się ciekaawie ^^
    A jak napisałaś rozdział to byś go dodała, a potem poprawiła, noo =.= Ja chcę dalej teraz już!

    OdpowiedzUsuń